PROFILAKTYK.ORG

Karolina Kmiecik-Jusięga

Współuzależnienie

 „Zjawisko współuzależnienia zostało rozpoznane w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat siedemdziesiątych w związku z leczeniem choroby alkoholowej. Terapeuci spostrzegli, iż żony pozostające w małżeństwie z mężczyznami uzależnionymi od alkoholu wykazują szereg postaw i zachowań, wskazujących na poważne zaburzenia.” Podobnego typu trudności rozpoznano u najbliższych osoby uzależnionej od narkotyków. Niejednokrotnie przyjmują oni cechy i zachowania, które można opisywać w kategoriach współzależnej tożsamości.

 

Dwa podejścia

W literaturze przedmiotu funkcjonują najczęściej dwa podejścia do problemu współuzależnienia. Pierwsze traktuje je jako chorobę, która spowodowana jest bezpośrednim i długotrwałym kontaktem z osobą uzależnioną, drugie  natomiast, wywodzące się z nurtu „toksycznych związków”, pojmuje omawiane zjawisko w kategoriach zespołu cech powstałych w wyniku działania mechanizmów obronnych ukształtowanych w odpowiedzi na niewłaściwe traktowanie w dysfunkcjonalnej rodzinie.

 

 

Pierwotnie współuzależnienie diagnozowano w rodzinach alkoholowych, najczęściej u żon i dzieci alkoholików. Następnie w procesie rozwoju wiedzy teoretycznej i praktycznej o narkomanii stwierdzono, że współuzależnione mogą być także osoby funkcjonujące w rodzinach narkomanów: rodzice, rodzeństwo, przyjaciele oraz inni bliscy. Przyjmują oni hermetyczne role i zachowania ułatwiające choremu trwanie w nałogu. Są one najczęściej skutkiem braku wiedzy o mechanizmach uzależnienia oraz pragnienia ochrony siebie i bliskich przed toksycznymi oddziaływaniami. Zauważono bowiem, że rodzice dopiero po wielu miesiącach a nawet latach uczestniczenia w terapii i grupach edukacyjnych uświadamiają sobie, że wszystkie ich zachowania, myśli, wskazywały na to, że są współuzależnieni.

Współuzależnienie określa się też jako zjawisko związane z procesem adaptacji do sytuacji stresowej, w jakiej znajduje się rodzic oraz formę bycia w długotrwałym związku emocjonalnym z osobą uzależnioną. Forma ta charakteryzuje się przede wszystkim przymusowym kontrolowaniem, brakiem swobody wyrażania emocji oraz sukcesywnym pogarszaniem zdrowia psychofizycznego.

L. Jampolsky definiuje współuzależnienie jako „zespół emocji, przekonań i zachowań wyrastających ze wstydu, poczucia niskiej wartości i strachu przed intymnością”. Według D. Zaworskiej - Nikoniuk zaś jest to „zespół obejmujący zaburzenia psychiczne i zachowawcze powstałe u rodziców, partnerów życiowych i dzieci na skutek obcowania z osobą uzależnioną (...) a konsekwencjami współuzależnienia są zmiany osobowościowe i powstanie specyficznych dla danej sytuacji cech charakteru”.

 

Współzależna tożsamość

Współuzależnienie w rodzinie można rozpatrywać także w kategoriach współzależnej tożsamości, wypracowanej w czasie trwania nałogu dziecka. Pojęcie tożsamości ma swoje uzasadnienie w indywidualnym oraz grupowym dostrzeganiu zespołu cech występujących w strukturze osobowościowej rodzica narkomana. Można więc mówić o indywidualnej oraz grupowej tożsamości współuzależnieniowej. Indywidualna tworzy się od momentu kiedy rodzic uświadomi sobie, że znalazł się w obliczu choroby, natomiast grupowa powstaje gdy uczestniczy on w spotkaniach z osobami mającymi ten sam problem.

Koncepcję współzależnej (współuzależnieniowej) tożsamości można umiejscowić w ramach teorii współzależnego powstawania oraz w ontologicznych założeniach dotyczących przyczyny i skutku. 

Teoria współzależnego powstawania wywodzi się z buddyjskiej szkoły „drogi środka”, która wyjaśnia iż rzeczy i zjawiska powstają na trzy sposoby:

pojawienie się każdej rzeczy uzależnione jest od sieci powiązanych ze sobą przyczyn i warunków, zatem żadna rzecz nie może istnieć sama w sobie. (Zasada przyczyny i skutku)

nie ma części bez całości ani całości bez części. (Zasada zależności elementu od całości)

wszystkie rzeczy i zjawiska są wzajemnie zależne, nic nie posiada niezależnej tożsamości. (Zasada współzależności elementów)

Na podstawie wymienionych zasad można przyjąć, że:

tożsamość współuzależnieniowa rodzica jest skutkiem uzależnienia dziecka, 

powstaje ona w systemie rodzinnym, a więc jako element zależna jest od całości,

wpływa bezpośrednio na proces uzależnienia a ten ma wpływ na umacniane się współuzależnienia, to znaczy uzależnienie wzmacnia współuzależnienie i odwrotnie, zachodzi między nimi ścisła korelacja, do momentu przerwania któregoś z nich.

Ontologiczne koncepcje przyczyn i skutku zaś skupiają się między innymi wokół pojęcia determinizmu, którego ogólną zasadą jest to, że nie ma w świecie zdarzeń, sytuacji niczym nie uwarunkowanych, przypadkowych i każde zdarzenie czy sytuacja będąca skutkiem, ma swoją przyczynę. Determinizm zakładający powszechność uwarunkowań przyczynowo - skutkowych nosi nazwę kauzalizmu, który oznacza, że wszystkie bez wyjątku zdarzenia, zjawiska, sytuacje w świecie są skutkami innych zdarzeń, zjawisk i sytuacji.

 

Zachowania współuzależnionego rodzica

Aktywność współuzależnionego rodzica skupiona jest wokół problemów dziecka. Nie ma on czasu na dbanie o swoje życie osobiste, zawodowe, towarzyskie. Kiedy potomek popełnia kolejne błędy, rodzic bierze na siebie winę i podejmuje za dziecko naprawcze decyzje. Uważa, że o jego wartości świadczy to, ile czasu i jak bardzo pomaga on innym. Współuzależniona osoba okłamuje siebie oraz bliskich (męża, żonę, dzieci, dalszą rodzinę) by chronić uzależnionego. Kontroluje i manipuluje otoczeniem, jest przekonana, że musi być doskonała, jest za wszystko odpowiedzialna, wszystko musi widzieć, słyszeć, załatwić tak by zaspokoić potrzeby dziecka. Nawet jeśli są to wyłącznie potrzeby przyjmowania narkotyków. Taka osoba nie czuje się bezpiecznie, dlatego musi mieć wszystko pod kontrolą - wtedy czuje się zaspokojona. Jeśli cokolwiek umyka jej uwadze, popada w panikę, że nie dopilnowała. Kontrolowanie wynika po części ze strachu o dziecko. Wydaje się więc, że współuzależnienie jest popadaniem w chorobliwe i pejoratywnie pojęte poczucie własnej najwyższej, niemal boskiej (wszystko widzę, słyszę, nad wszystkim mam kontrolę) wartości.

P. Karpowicz, na podstawie obserwacji dokonanych podczas terapii z rodzinami narkomanów, wymienił cechy osoby współuzależnionej. Są to między innymi: chaos i zamęt uczuciowy, huśtawki emocjonalne, zagubienie, niepewność i bezradność oraz zaprzeczanie oczywistym faktom istnienia problemu narkotykowego. 

Wydaje się, że podstawową różnicą między zdrowo zatroskanym rodzicem, starającym się pomóc uzależnionemu dziecku a rodzicem współuzależnionym jest kwestia pogodzenia się z nałogiem (w pierwszym przypadku) lub zaprzeczenia jemu i nie przyjmowanie do wiadomości, że dziecko jest chore (w drugim przypadku). Niejednokrotnie trudno jest wytyczyć granicę między prawidłową i współuzależnioną postawą rodzica, ponieważ sam proces choroby jest skomplikowany i zindywidualizowany. Trudno też rodzicowi zdiagnozować u siebie współuzależnienie, ponieważ jego cechami osiowymi są wyżej wymienione zaprzeczenie i hermetyczne, wręcz rytualne zachowania, zaburzające często postrzeganie rzeczywistości. Rodzic współuzależniony roztacza parasol ochronny nad narkomanem, ukrywa problem przed otoczeniem (unika rozmów, przestaje brać udział w życiu rodzinnym, społecznym, zamyka się przed światem), koncentruje się na problemach dziecka kosztem swoich spraw, usprawiedliwia jego negatywne zachowania, wmawia sobie, że „to minie” i wręcz bierze odpowiedzialność za skutki (np. finansowe, społeczne) przyjmowania narkotyków.

Osobami współuzależnionymi są ci, którzy przestali panować nad swoim życiem, minimalizują swoje potrzeby i zmieniają zachowania na swoją niekorzyść. Często wchodzą w układy z dzieckiem, dają się wciągać w grę przypominającą transakcję („jak przestaniesz brać, kupię ci nowy komputer, pozwolę ci wyjechać”), zacierają ślady, na przykład wyrzucają akcesoria służące do brania narkotyków i zachowują się tak jakby niczego nie widzieli, nie słyszeli, jakby narkotyki czy przedmioty z nimi związane były normą w domu. Unikają wszelkich rozmów na tematy związane z problemem a jednocześnie ustalają sobie swoją „jedynie słuszną” drogę postępowania i kurczowo się jej trzymają. Najczęściej jest to droga, na której przeważają dwie skrajności: z jednej strony za wszelką cenę chronią dziecko, nie pozwalają by ponosiło konsekwencje swoich czynów, sztucznie się „zaprzyjaźniają” z nim, stają się nadopiekuńczy, wyręczają nawet w najprostszych sprawach, także oskarżają kolegów, znajomych i cały świat za to co ich spotkało. Z drugiej strony, kierując się instynktem próbują metod radykalnych, takich jak zawstydzanie dziecka, porównywanie z innymi, trzeźwymi kolegami, obrażanie, obwinianie, przypisywanie „złej woli”, wmawianie, że „nie kocha rodziców” i tym podobne. Większość z tych zachowań związana jest bezpośrednio z wyżej wymienionym zaprzeczeniem oraz bezwzględną potrzebą kontrolowania.

Rodzic współuzależniony, mimo wysiłków i pewności, że jego działania i zachowania są właściwe, paradoksalnie nie zaspakaja potrzeb dziecka i wręcz szkodzi podtrzymując nałóg. Tworzy błędne koło, które im dłużej trwa, tym nałóg staje się groźniejszy. Zależność ta sprowadza się do następującego ciągu: początki uzależnienia dziecka - współuzależnieniowe zachowania rodzica - niezaspokojenie potrzeb dziecka, prowadzące do tego, że brnie ono w nałóg - dalsze konflikty - następne współuzależnieniowe zachowania rodzica - następne fazy uzależnienia.

Co więc należy robić by nie popaść w ten błędny krąg? Po pierwsze nie lekceważyć nawet najmniejszych objawów wskazujących na kontakt dziecka z jakimikolwiek narkotykami. Reagować na zmiany w jego zachowaniu, sposób ubierania się, zmiany towarzystwa, sposobu spędzania czasu. „Być na bieżąco” w życiu dziecka, rozmawiać z nim zachowując jednocześnie zdrowy dystans i szanując autonomię dorastającego potomka. Po drugie nie zamykać się w czterech ścianach, tylko bezwzględnie szukać wsparcia i pomocy u osób bliskich oraz specjalistów zawodowo lub społecznie zajmujących się problematyką uzależnień i stosować się do ich wskazówek. Po trzecie dbać o higienę psychiczną. Współuzależnienie bowiem jest „chorobą emocji”, zaburzeniem poczucia kontroli, tworzeniem swoistego systemu iluzji i zaprzeczeń, nieprawdziwego wewnętrznego, hermetycznego świata, który z czasem staje się niszczący i z którego trudno się wydostać. Dlatego jak najszybciej należy szukać pomocy. Rodzic musi zdawać sobie sprawę, że sam nie wyleczy dziecka z nałogu. Tak jak żona alkoholika sama nie wyleczy męża z choroby alkoholowej. 

 

Rodzice o problemie narkotykowym dziecka najczęściej dowiadują się ostatni. I najczęściej wtedy kiedy dziecko jest już uzależnione. Powinni więc nieustannie nabywać informacje i wiedzę na temat narkomanii z wiarygodnych źródeł a nie od dziecka, którego problem dotyczy. Muszą mieć świadomość, że uzależnienia nie da się wyperswadować i żadne obiecywania, przysięgi ze strony dziecka nie przynoszą skutku. Nieskuteczne są też rozwiązania siłowe, agresywne i takie, które w założeniu mają problem załatwić szybko. Osoba uzależniona ma też wyjątkowe zdolności emocjonalnego wykorzystywania i manipulowania najbliższymi.  Uzależnienie, jak i współuzależnienie to choroby, które przynoszą straty właściwie we wszystkich sferach życia, natomiast jedna rozwija się wyjątkowo sprawnie: umiejętności manipulacyjne. Zdrowa postawa rodziców polega więc na dostrzeganiu tych manipulacji i nie uleganiu im. Na stawianiu granic i wymagań oraz konsekwentnym ich egzekwowaniu.

Karolina Kmiecik-Jusięga

(artykuł ukazał się w miesięczniku Remedium, 2012/2)


Copyright © PROFILAKTYK.org